Medyczna Marihuana
Medyczna Marihuana
Medyczna Marihuana
Medyczna Marihuana

Marka Raczkowskiego przedstawiać nie trzeba. Jego rysunki zna każdy. Mniej już osób orientuje się jednak, że to artysta, który ma „długą historię” z różnymi narkotykami i chętnie dzieli się tymi przeżyciami. Dla jednych jego opowieści i pozytywne odniesienia do marihuany i innych dragów będą po prostu gorszące. Inni jednak będą potrafili wyciągnąć z nich ważne dla siebie wnioski i nauki.

Zarekwirowana marihuana - RaczkowskiPowiedział pan w jednym z wywiadów: „Żeby rysować, trzeba przestać myśleć stereotypami, uruchomić nowe połączenia w mózgu, spojrzeć i zobaczyć, jakie coś naprawdę jest”, marihuana i inne substancje tego rodzaju pomagają w byciu kreatywnym?

Tak, kiedyś rzeczywiście mówiłem taki rzeczy, to było dawno… Między innymi tak właśnie działa marihuana. Normalnie ludzie poruszają się takimi utartymi trasami, ich myślenie przebiega stereotypami. Zioło otwiera oczy i w jakiś sposób powoduje, że zaczyna się myśleć inaczej, dostrzegać inne aspekty. Nie jestem pewien, ale zdaje się, że to jest nawet udowodnione jakąś teorią naukową – jakieś tam nowe połączenia między neuronami się uruchamiają. To często dobrze robi ludziom o „zatwardziałych” poglądach i im podobnych.

growshop, growbox
growshop, growbox
growshop, growbox
growshop, growbox

Natomiast jeśli ktoś jest i tak twórczy, ma „to coś” w sobie, to, owszem, nie jest to konieczne (ja „to coś” niewątpliwie miałem wcześniej, dość późno zapaliłem pierwszego jointa), ale tym lepiej, bo jest się jeszcze bardziej twórczym. Takie niestereotypowe myślenie też może stać się nawykiem. Ale zawsze może być jeszcze lepiej.

Kiedyś tak rozmawiałem o LSD z pewną osobą i usłyszałem od niej, że po co mi to – przecież jak zobaczę góry, jakiś wspaniały widok, to przecież to będzie samo w sobie takie zachwycające. A ja na to odparłem: „Tak, ale wziąć np. LSD i zobaczyć te góry – to jest jeszcze lepsze” [śmiech]. Zawsze może być jeszcze lepiej, wszystko można podkręcić – tego argumentu używałem często, gdy słyszałem od ludzi, że niczego nie potrzebuję, bo mam takie bogate wnętrze.

Kiedyś jak byłem bardzo młody i próbowałem palić marihuanę, to mi się to nie podobało. Byłem wtedy za bardzo wypłoszony, za bardzo niepewny siebie – i zioło raczej podkręcało tę niepewność siebie i lęk przed ludźmi. Toteż wydaje mi się, że wiele osób ma właśnie coś takiego jak się dzieli takim doświadczeniem, że „A, spróbowałem kiedyś, ale mi się nie podobało”. Bardzo jest ważne na ile pewnie się czujemy, ważne są okoliczności, ludzie z którymi palimy. Uważam, że zapalić sobie można, ale raczej z bliskimi sobie ludźmi, z którymi mamy dobry kontakt. To właściwie dotyczy też innych używek.

raczkowski marihuana

Myśli pan, że pana twórczość byłaby inna bez narkotyków – że inaczej by pan rysował?

Wie pan, nie wiem… Na pewno wiele rzeczy wyglądało by nieco inaczej, na pewno poszłoby to nieco innym torem. Myślę więc, że tak – że to mi dobrze zrobiło. Zwłaszcza zioło. Gorzej z kokainą. Marihuanę kocham i zawsze jej będę bronił. W końcu to jest tylko roślinka, prawda? Z kokainą jest jednak już jakiś tam problem. Ja już jestem po odwykach wszelkich i w tej chwili to niczego nie używam. I nawet mi z tym dobrze. Nawet sobie myślę, że to jest tak, jak z długim związkiem, który się rozpada i nie jest jakimś tam straconym czasem, tylko nas wzbogaca. Akurat teraz obejrzałem serial „Narcos”, a seriale sobie tak dawkuję, że oglądam 2 sezony w 2 dni. No i teraz z obrzydzeniem myślę o tej kokainie – proces produkcji jest tam pokazany w dość zastraszający sposób, poza tym pokazane są skutki społeczne, itp. No więc to jest już bardzo dalekie od roślinki – to co się robi z liśćmi koki, aby wyprodukować ten proszek. A jeszcze to, co robi się z tym proszkiem zanim on trafi do odbiorcy, tu w Warszawie – to jest masakra.

A propos marihuany powiedział pan kiedyś jeszcze jedną bardzo ciekawą rzecz: stwierdził pan, że w którymś momencie się po prostu panu znudziła i przestał jej pan używać – co jest dowodem na to, że ona nie uzależnia.

Obawiam się, że to niestety nie wygląda do końca aż tak optymistycznie… Znaczy się, nie pamiętam, abym kiedyś był od niej uzależniony. W porównaniu z kokainą to w ogóle nie ma o czym mówić, śmiechu warte. W przypadku zioła jak go nie ma, to nie ma. Natomiast w przypadku koki… no w tym momencie przestrzegam wszystkich, żeby nigdy nie próbowali [śmiech], bo jest naprawdę ciężko bez tego. Dużej ilości czasu to wymaga, jest naprawdę psychicznie ciężko bez tego. Tęsknota… to jest jak bardzo bolesne rozstanie. Rok się tęskni, potem ciągle gdzieś tam jakiś ból zostaje.

Natomiast z marihuaną jest inaczej. Chętnie sobie zapalę, jak gdzieś tam jest jakaś okazja, ale nie czuję przymusu, nie stało się to moim nałogiem. Mimo że przez jakieś 10 lat to paliłem dzień w dzień, do rana do wieczora.

Mówi pan bardzo swobodnie o narkotykach. Jak pan sam kiedyś zauważył, to jest coś na co mogą sobie pozwolić gwiazdy. Zwykli ludzie już natomiast nie.

To prawda, że artysta może sobie na to pozwolić. Gdybym był jakimś urzędnikiem, czy politykiem rzecz by wyglądała inaczej. I tak już wszystkim do wszystkiego się przyznałem. Do mnóstwa rzeczy przyznałem się w książce, więc jakby mogę sobie o tym mówić swobodnie.

raczkowski marihuana

Ma pan na myśli publikację: „Książka, którą napisałem żeby mieć na dziwki i narkotyki ”?

No tak, a także drugą, którą napisałem by mieć na odwyk.

Czy to tylko tytuły tych książek miały być szokujące, czy rzeczywiście powstały po to, by miał pan pieniądze na wymienione rzeczy?

Tak, naprawdę po to powstały. Ten pierwszy tytuł dokładnie miał taką funkcję spełnić. Miał sprzedać książkę. Wymyśliło go wydawnictwo. Na początku długo się przed tym wzbraniałem, ale w końcu się na to zgodziłem.

Panu sprawia przyjemność mówienie tego typu szokujących rzeczy?

Nie, to nie kwestia tego. Nie widzę sensu postępować inaczej – jak już mam mówić o sobie, to co mam robić? Mam po prostu kłamać? Opowiadać jakieś zmyślone rzeczy? I tak nikt w nic nie uwierzył, w to co opowiedziałem w tej pierwszej książce…

Dlaczego? Wydały się zbyt szokujące?

Nie wiem. Często zdarzało się, że ludzie mieli wątpliwości, gdy im opowiadałem o swoim życiu. Jeśli chodzi o książkę, to bałem się trochę, oczywiście. Ale nic złego mnie nie spotkało.

raczkowski marihuana

Chodziło o władze?

Nie, bałem się raczej jakiegoś potępienia ze strony kobiet. Posądzenia o jakieś… nieładne cechy. Trochę też się obawiałem co na to moje dzieci powiedzą, rodzina. Zwłaszcza córki. Ale wszyscy to przyjęli jakoś… bardzo ze zrozumieniem.

Jak pan sam przyznał za pana licealnych czasów, pana „koledzy z ławki” walili w żyłę. Teraz młodzi raczej palą marihuanę. Zmiana pokoleniowa? Za 20 lat będziemy jeszcze coś innego brać?

Nie wiem jak to teraz wygląda. Nie mam pojęcia jak jest teraz z heroiną. Niewątpliwie teraz też sieje spustoszenie. A może nawet wtedy było o tyle gorzej, że nie było takiego poczucia zagrożenia, takiej wiedzy na ten temat. Ja właściwie się wzdragałem przed tym z powodu iniekcji. No i widziałem co się dzieje z ludźmi, jak to niszczy szybko człowieka.

Na ogół ci najwrażliwsi, najinteligentniejsi, jacyś bliscy mi przyjaciele sięgali po heroinę. I właściwie to się kończyła przyjaźń i wszystko. Stawali się tacyś jacy… bardzo szybko znikali. Albo umierali, albo… było to straszne.

Czyli to dobrze, że teraz raczej marihuana „jest w modzie”?

Nie wiem czy jest w modzie i nie wiem, czy to dobrze. Byłoby fajnie, gdyby w jakiś sposób można było umieścić ją w innej grupie substancji – żeby nie było takiego automatyzmu w myśleniu i nie była do jednego worka wrzucana z tymi pozostałymi rzeczami. No, ale na to się nic nie poradzi.

Promocja
Promocja
Promocja
Promocja

1 KOMENTARZ

Comments are closed.