Medyczna Marihuana
Medyczna Marihuana
Medyczna Marihuana
Medyczna Marihuana

Kościół do tej pory właściwie nie brał udziału w dyskusji nad medyczną marihuaną. To może dziwić, bo instytucja ta zazwyczaj chętnie wypowiada się w kwestiach światopoglądowych. Postanowiliśmy to zmienić i sami skontaktowaliśmy się z kilkoma znanymi i opiniotwórczymi duchownymi, by poznać ich zdanie.

„Ważna jest intencja”

– Jeżeli to jest lek to nie widzę w tym nic złego. W lekach są różne substancje, ważna jest intencja w której to się podaje, a w tym przypadku marihuanę podaje się do celów leczniczych. To w dużym stopniu decyduje o tym jak należy takie przypadki oceniać. Leczy się ludzi, pomaga się ludziom – to jest istotne – stwierdza arcybiskup Henryk Muszyński.

henryk muszynski o medycznej marihuanie
arcybiskup Henryk Muszyński

Zdaniem kościelnego hierarchy nie ma nic złego w aplikowaniu pacjentom leków bazujących na konopiach: – Jeżeli coś służy człowiekowi, pomaga w jego leczeniu to nie może być złe, naganne moralnie – uogólnia ekscelencja.

growshop, growbox
growshop, growbox
growshop, growbox
growshop, growbox

Jego zdaniem przesadzone są obawy, że ustawa o medycznej marihuanie będzie furtką do legalizacji trawki w ogóle i jest to zły argument w dyskusji: – Doświadczenie uczy, że, owszem, może tak być, ale wcale nie musi. Wszystko zależy od tego jakimi warunkami się to obwaruje. Mówienie, że tak będzie jest tylko zwykłą sugestią, supozycją, która nie może decydować o ocenie etycznej. O takowej decyduje przede wszystkim to, czy ta substancja pomaga leczyć chore osoby. Dla mnie przede wszystkim ważna jest intencja. Bywają takie wypadki, że dla leczenia konieczne jest zastosowanie jakiejś trucizny lub czegoś podobnego – stwierdza Muszyński.

Powołuje się przy tym na przykład: – Proszę zwrócić uwagę, że morfina też jest narkotykiem, ale w wielu przypadkach służy w medycynie jako środek leczniczy. Nie znam się szczegółowo na tym, bo się medycyną nie zajmowałem, ale mogę przypuścić, że stosowanie jej przez lekarzy nie jest dla nich jakimś problemem. Jak już mówiłem: wszystko zależy od intencji człowieka – podkreśla arcybiskup.

„Łagodźmy ból”

ksiadz sowa o medycznej marihuanie
ksiądz Kazimierz Sowa

Podobne zdanie do wysokiego kościelnego hierarchy zdaje się mieć znany bardzo dobrze z mediów ksiądz Kazimierz Sowa: – Nie przyglądałem się szczegółowo pracom nad ustawom o medycznej marihuanie, mogę więc wypowiedzieć się jedynie na poziomie ogólnym i jako osoba prywatna, a nie ekspert: od dawna już morfina jest dopuszczona jako środek medyczny, pewnie te same rozwiązania powinno się zastosować w przypadku marihuany. Oczywiście jeżeli ona rzeczywiście ma to medyczne zastosowanie, o których można ostatnio przeczytać w mediach – stwierdza Sowa.

– Nie mam odpowiedniej specjalistycznej wiedzy, ale patrząc czysto zdroworozsądkowo: jeżeli są chorzy, w przypadku których jedyny środek, jaki można zastosować, by złagodzić ich ból to morfina… jeżeli podobnie jest z marihuaną to nie widzę w jej medycznym stosowaniu nic złego. Przecież i tu i tu mamy do czynienia z narkotykiem. Nikt przecież na to nie patrzy jako na typowe zażywanie narkotyków. Nie ładujemy sobie przecież w żyłę po to, by było weselej – mówiąc obrazowo, choć może nieco nieelegancko. Nie o to tutaj chodzi – stwierdza ksiądz Sowa.

Jego zdaniem dyskusję o medycznej marihuanie powinni przede wszystkim prowadzić lekarze-specjaliści: – To im powinniśmy najpierw oddać głoś, a potem możemy do tego dodawać dyskusję na poziomie światopoglądowym. Najpierw nauka [w sensie świata nauki – dop. red.], potem inne argumenty – zaznacza duchowny.

Marihuana jak… aborcja

ksiadz alexiewicz
ojciec Tomasz Alexiewicz

Z ewidentnie pozytywnym nastawieniem arcybiskupa Muszyńskiego i księdza Sowy do medycznej marihuany kontrastuje dużo bardziej sceptyczne i nieufne nastawienie dominikanina, ojca Tomasza Alexiewicza. Jest to postać mniej znana od powyższych, za to zajmująca się w Kościele od wielu lat tematyką uzależnień i będąca jednocześnie duszpasterzem młodzieży.

Próbowałem z nim stworzyć rozmowę o medycznej marihuanie, kleryk bardzo szybko jednak zamienił ją w dyskusję o zagrożeniach powodowanych przez narkotyki. Już na pierwsze pytanie o to jak moralnie należy oceniać podawanie chorym konopi – czy można się dopatrywać jakiegoś zła w ich podawaniu pacjentom, otrzymałem odpowiedź która nijak mi nie pasowała do tematu i zbiła mnie z tropu: – Grzech jest sytuacją, w której mamy do czynienia nie tylko ze złem, ale występuje też wolność tego czynu i jego świadomość. Jeżeli ktoś jest uzależniony od marihuany, to już w którymś momencie nie jest odpowiedzialny za jej spożycie. Można się natomiast spytać co ta osoba robi, by leczyć swój nałóg – i to już jest jej odpowiedzialność. Grzech to nie tylko materia zła, ale wolność i świadomość czynu – stwierdził kleryk.

Uznałem, że być może duchowny nie zrozumiał mojego pytania i zasugerowałem mu to. W odpowiedzi usłyszałem, że doskonale je zrozumiał, ale być może ja nie rozumiem odpowiedzi. Alexiewicz ciągnął swój zaskakujący wywód dalej: – Są trucizny, które w pewnej ilości są czymś dobrym. Nie jestem oczywiście przeciwko temu. Tylko zastanawiam się czy nie jest to furtka przy pomocy której próbuje się doprowadzić do całkowitej legalizacji marihuany. Historia cywilizacji zna mnóstwo przypadków, w których zmiany wprowadzano tylnymi drzwiami. I to jest straszną rzeczą współczesnej cywilizacji – pamiętam np. jak to wyglądało w USA 50 czy 60 lat temu, tj. na przełomie lat 60. i 70., gdzie nagle mówiono o wyjątkowych sytuacjach aborcji, a efekt jest taki, że teraz w wielu krajach robi się to na zasadzie „hulaj dusza!” – zakończył duchowny tym, przyznam „trochę” nieoczywistym, porównaniem.

Już po odbytej rozmowie zrozumiałem, że odpowiedzi Alexiewicza nie są żadnym paradoksem, czy niedorzecznością. Są z punktu widzenia zwolenników legalizacji czymś dużo gorszym i bardziej ponurym.

Ukazują obsesje kogoś, kto nie potrafi – bądź nie chce – spojrzeć na nowe zagadnienie, jakim jest medyczne zastosowanie marihuany świeżym okiem. Ukazują osobę, u której samo słowo marihuana, niezależnie od kontekstu i sytuacji, automatycznie obudziło ciąg negatywnych skojarzeń, z możliwie najgorszym wyobrażeniem używania narkotyków. Ukazują kogoś uprzedzonego, z kim przypuszczalnie nigdy nie będzie się dało zbudować rzeczowej dyskusji. Ukazują człowieka, który mając okazję zwalczać medyczną marihuanę prawdopodobnie będzie to robił, będąc przy tym głęboko przekonany, że chroni ludzi przed nimi samymi i im pomaga i do głowy mu nie przyjdzie, że może być odwrotnie – że właśnie ich krzywdzi. Takie osoby są groźne, jeśli są wpływowe, bo ich nigdy na poważnie nie zainteresuje walka Doroty Gudaniec o zdrowie małego Maxa, skoro jedyny kontekst w jakim potrafią rozmawiać o marihuanie to nałóg, grzech i zło.

Cieszmy się!

Na szczęście wydaje się, że w Kościele od ludzi takich jak Alexiewicz jest więcej takich osób, jak arcybiskup Muszyński, ksiądz Kazimierz Sowa, czy ojciec Paweł Gużyński, z którym przeprowadziliśmy osobny, obszerny wywiad (możecie go przeczytać tutaj). To pokrzepiające. Szczerze mówiąc nie liczyłem na tak pozytywne opinie duchownych przed przygotowaniem tego materiału.

Można się tylko cieszyć, że ludzie Kościoła w większości wypadków potrafią tak nowocześnie i racjonalnie podejść do medycznej marihuany. Wszyscy ci, którzy o jej legalizację walczą w naszym kraju od wielu lat, wszyscy ludzie dobrej woli, którym zależy na losie chorych na padaczkę lekooporną, jaskrę, czy stwardnienie rozsiane zyskali dzięki temu możność powołania się na słowa ludzi, którzy dla wielu Polaków są moralnymi autorytetami.

Manuel Langer

Napisz do autora: manuellanger@cannabisnews.pl

Promocja
Promocja
Promocja
Promocja

3 KOMENTARZE

  1. Narkotyki są szkodliwe dla zdrowia i umysłu także księży. Księża i dziennikarze potrzebują wsparcia w trudnych chwilach życia i faktycznie marycha może im pomóc. Leki ze składnikiem narkotykowym wypisuje lekarz na recepcie ze zniżką finansową. Nie widzę potrzeby takiej, żeby leki z narkotykiem były ogólnodostępne w każdym kiosku. Proponuję, żeby księża zainteresowali się środowiskami ludzi wykluczonych społecznie i nie uciekali od tych z marginesu społecznego, którzy nic nie mają do oddania. Taka jest rola księdza. Dziennikarza mają chyba przyczyniać się do tropienia przestępczości a nie jej popularyzowania.

    • „Leki ze składnikiem narkotykowym wypisuje lekarz na recepcie ze zniżką finansową. Nie widzę potrzeby takiej, żeby leki z narkotykiem były ogólnodostępne w każdym kiosku”.
      trudno zrozumieć pani wypowiedź tak w całości ale zgadzam się narkotyki które są dostępne w kioskach a mianowicie „słodyczę” i papierosy powinny być całkowicie zakazane .

  2. Po pierwsze trzeba dać sobie odpowiedź jaki był prawdziwy powód że konopie zdelegalizowano. Skoro nawet nie spełnia definicji narkotyku , nie można jej przedawkować, nie zabija, nie uzależnia fizycznie to trzeba zadać pytanie kto i w jakim celu tą roślinę uznał za zło. Dyskusji na temat konopi indyjskiej nie zaczynałbym od lekarzy bo patrząc na kłopoty dr.Bachańskiego , ośmielę się stwierdzić że guzik mają pojęcie w tym temacie.

Comments are closed.